Piękne, pełne wigoru, śpiewne melodie wypływające spod pióra Mozarta kontra przesiąknięta dramatyzmem Symfonia „Patetyczna” Piotra Czajkowskiego. W te dwa, zupełnie różne muzyczne światy już niebawem zabiorą nas muzycy NFM Filharmonii Wrocławskiej pod batutą George’a Tchitchinadze.
Zachwycającą różnorodnością brzmień i nastrojów uwerturę do Don Giovanniego Mozart stworzył ponoć w ciągu jednej nocy. Poza znanymi dziś doskonale hitami, do których wspomniana uwertura z pewnością należy, Mozart pozostawił po sobie setki utworów – każdy na swój sposób doskonały. Jednym z nich jest Koncert C-dur na flet i harfę– kompozycja ta powstała podczas pobytu artysty w Paryżu, a zamówił ją arystokrata, książę Bonnières. Sam książę, jak wspominał Mozart, „dosyć dobrze grał na flecie”, zaś córka możnowładcy była „doskonałą harfistką” – być może to właśnie dlatego Mozart postanowił wykorzystać w niecodzienny sposób, mało popularny instrument, jakim była wówczas harfa.
W zestawieniu z błyskotliwą twórczością Mozarta ostatnia symfonia Czajkowskiego przedstawia zupełnie inny, choć równie urzekający, muzyczny świat. Aż dziw bierze, że to niezwykle porywające i doskonałe dzieło podczas prawykonania spotkało się z chłodnym przyjęciem publiczności. Niezależnie od opinii krytyków Czajkowski (jakże słusznie!) uważał „Patetyczną” za swoje największe dzieło – zresztą już na krótko przed jej ukończeniem pisał do swojego przyjaciela, Ilji Slatina: Sądzę, że udało mi się, a w każdym razie w żadne chyba inne dzieło nie włożyłem tyle miłości i oddania. Czuję się znakomicie.