W listopadzie przypominamy muzykę Feliksa Mendelssohna Bartholdy’ego – w tym roku przypada 170. rocznica śmierci tego niezwykłego artysty. Mimo że żył niespełna czterdzieści lat, zapisał się trwale na kartach historii. Nie tylko jako kompozytor, lecz także jako człowiek, dzięki któremu twórczość Johanna Sebastiana Bacha na powrót została przedstawiona szerokiej publiczności.
Mendelssohn był człowiekiem o pogodnym usposobieniu, wiodącym życie dalekie od szaleństw artystycznej bohemy. Wychowany w rodzinie inteligenckiej, szybko zetknął się z muzyką i już jako sześciolatek rozpoczął naukę gry na fortepianie. Wkrótce dzięki zaangażowaniu rodziców zyskał wyśmienitego nauczyciela i muzycznego przewodnika – Carla Zeltera, który zapoznał młodzieńca z twórczością dawnych mistrzów. To właśnie za jego sprawą w późniejszych latach Mendelssohn, jako jeden z pierwszych w historii, z zapałem zajmował się propagowaniem muzyki poprzednich stuleci. Wiedzę zaczerpniętą ze studiowanych pod okiem Zeltera utworów wykorzystywał również we własnej twórczości. Doskonałym tego przykładem jest X Symfonia na smyczki h-moll – dzieło zaledwie czternastoletniego młodzieńca. Nawiązuje ona do utworów autorstwa Carla Philippa Emanuela Bacha, a jednocześnie zapowiada indywidualny, pełen dramatyzmu styl Mendelssohna.
Koncert skrzypcowy d-moll to również jeden z pierwszych utworów Mendelssohna. Skomponowane przez trzynastolatka dzieło jest niewątpliwie warte uwagi, choć przyćmiewa je sława późniejszego Koncertu skrzypcowego e-moll. Między innymi dlatego, że młodzieńczy Koncert skrzypcowy d-moll długo należał do dzieł zapomnianych. Ponownie trafił na sale koncertowe za sprawą legendarnego Yehudi Menuhina, który w latach 50. ubiegłego stulecia odnalazł rękopis w Londynie i zadbał o jego wydanie drukiem. Magię Mendelssohnowskiej muzyki kameralnej odkryjemy dzięki Oktetowi smyczkowemu Es-dur – jednej z pereł muzyki XIX stulecia. Inspiracją do napisania tego utworu była dla kompozytora Noc Walpurgii z Fausta Goethego.