Kiedy wjechały czołgi
1981–1989

Kultura w czasie stanu wojennego znalazła się w odwrocie. Zamknięto kina, teatry i filharmonie, przestała wychodzić prasa, a obywatele musieli przestrzegać godziny policyjnej, obowiązującej od godziny 22 do 6 rano.

Przez miesiąc wrocławscy melomani obywali się bez koncertów, a i potem przed kasami biletowymi nie ustawiały się kolejki.

Większą popularnością niż Chopin cieszyła się piosenka śpiewana na melodię „Teraz jest wojna”: „Zielona WRON-a, / dziób w wężyk szamerowany, / kto nie dał drapaka, / kto nie chce zakrakać, / ten będzie internowany”.  Co nie znaczy, że w latach osiemdziesiątych Filharmonia pożegnała się z gwiazdami. W 1983 roku, już po zakończeniu stanu wojennego przyjechał Garrick Ohlsson, który trzynaście lat wcześniej jako pierwszy Amerykanin w historii wygrał Konkurs Chopinowski. Uhonorowano go wtedy również nagrodą za najlepsze wykonanie mazurków oraz koncertu z orkiestrą. Miał wówczas dwadzieścia dwa lata. Dziś jest jednym z czołowych pianistów na świecie, do Wrocławia i Dusznik nadal zagląda. Uwielbia Polskę i tutejszą kuchnię, zwłaszcza żurek i bigos. Gra dzieła wielu kompozytorów, jednak najbardziej kocha Chopina. Ale bez czułostkowości i egzaltacji, z intelektualną powściągliwością.

Ohlsson nie był jedynym znakomitym pianistą występującym na wrocławskiej estradzie. Melomani mieli okazję posłuchać, jak grają Michel Beroff, Ramzi Yassa, Marioara Trifan, Chia Chou, Malcolm Frager, Kristian Zimerman czy Rudolf Kerer.
Wirtuozi smyczka też do Wrocławia przyjeżdżali. Wielkim wydarzeniem okazał się koncert rosyjskiego wiolonczelisty Ivana Monighettiego. Artysta był ostatnim studentem Mścisława Rostropowicza w Konserwatorium Moskiewskim i laureatem Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Piotra Czajkowskiego w Moskwie w 1974 roku. Zrobił światową karierę i do Wrocławia przyjechał już jako gwiazda.

Z Polską związał się bardzo wcześnie, po raz pierwszy wystąpił w naszym kraju w 1979 roku na Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień”. Obecnie mieszka w Szwajcarii i jest wykładowcą w Akademii Muzycznej w Bazylei oraz wykładowcą gościnnym w Konserwatorium im. Królowej Sofii w Madrycie.
Popisów dyrygenckich też nie zabrakło. Za pulpitem stanął m.in. Chikara Imamura, świeżo po zwycięstwie w katowickim Międzynarodowym Konkursie Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga. I choć kilka lat wcześniej Imamura zdobył trzecią nagrodę japońskiego Konkursu Dyrygenckiego im. Herberta von Karajana i pojawiał się na europejskich estradach, dopiero pierwsza nagroda w Katowicach sprawiła, że regularnie występuje z orkiestrami japońskimi i europejskimi, m.in. z orkiestrą mediolańskiej La Scali czy Filharmonikami Berlińskimi.
Z dużą radością oglądaliśmy we Wrocławiu Agnieszkę Duczmal z Orkiestrą Kameralną Polskiego Radia „Amadeus”, koncertującą od 1968 roku. Duczmal założyła ją jako studentka Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Poznaniu. Później jako pierwsza kobieta dyrygent wystąpiła w mediolańskiej La Scali. W roku 1976 zespół otrzymał Srebrny Medal Herberta von Karajana na Międzynarodowych Spotkaniach Orkiestr w Berlinie Zachodnim. A dyrygentka w 1982 roku została doceniona przez jury nagrody „La donna del Mondo”, czyli „Kobieta świata”, którą Międzynarodowe Centrum Kultury Saint Vincent w Rzymie (pod patronatem UNESCO i prezydenta Włoch) przyznało jej za wybitne w skali światowej osiągnięcia na polu kultury, nauki i działalności społecznej.

Duczmal jako pierwsza kobieta dyrygent, wspięła się na zawodowe szczyty w tej zdominowanej przez mężczyzn dyscyplinie. Na pytanie, czy praca dyrygenta jest dla kobiety trudniejsza niż dla mężczyzny, odpowiedziała „Gazecie Wyborczej”: „W tym zawodzie początki są trudne, bez względu na płeć. Jedna osoba staje naprzeciw dużej grupy ludzi i ma sprawić, by wszyscy zjednoczyli się i emanowali jednym muzycznym duchem. Mają stać się orkiestrą, największym i najpiękniejszym instrumentem na świecie”.
Takich „pięknych instrumentów” oglądaliśmy w latach osiemdziesiątych więcej: Orkiestra Filharmonii Koreańskiej zaskoczyła wschodnią interpretacją europejskiego programu, Orkiestra Filharmonii Leningradzkiej (o której napisano we włoskim „Tempo”: „wybitna orkiestra radziecka jest być może najbardziej zgranym i najznakomitszym zespołem wśród orkiestr podróżujących po kuli ziemskiej”), potwierdziła swoją klasę, a BBC Scottish Symphony Orchestra zainteresowała wszystkich dzięki osobie swojego kierownika artystycznego – Jerzego Maksymiuka.

Warto też pamiętać, że lata osiemdziesiąte to początek budowania potęgi Wrocławia jako gitarowej stolicy. Występowali m.in. znakomici wirtuozi gitary klasycznej: Piotr Zaleski, Ildefonso Acosta Escobar i Aldo Rodriguez z Kuby, Jorge Fresno i Pablo de la Cruz z Hiszpanii, Dagoberto Linhares z Brazylii, Roberto Aussel oraz duet Jorge Cardoso – Ricardo Moyano z Argentyny.
Te koncerty miały wydać owoce dekadę później, gdy Krzysztof Pełech wymyślił Międzynarodowy Festiwal Gitarowy „Gitara+”. Zyskaliśmy muzyczne święto, które przyciąga do Wrocławia gitarzystów i wielbicieli tego instrumentu z całego świata. O / w mieście zrobiło się głośno.

Beata Maciejewska dla miesięcznika Muzyka w mieście

UWAGA! Ten serwis używa cookies.

W naszym serwisie stosuje się pliki cookies, które są zapisywane na dysku urządzenia końcowego użytkownika w celu ułatwienia nawigacji oraz dostosowania serwisu do preferencji użytkownika. Szczegółowe informacje o plikach cookies znajdziesz w Polityce Prywatności. Czytaj więcej…

Rozumiem
Newsletter Melomana
Zapowiadamy nowe koncerty, przypominamy o starcie sprzedaży biletów, dajemy znać o ostatnich wolnych miejscach
Zapisz się