„Cud, cud!” – zakrzyknęła publiczność, gdy podczas premiery Symfonii B-dur z wielkim hukiem spadł z sufitu ciężki żyrandol, nie czyniąc nikomu poważniejszej krzywdy. Sam Haydn, dyrygujący wówczas orkiestrą, także odetchnął z ulgą. Choć jego „symfonie londyńskie” raczej nie epatują masywnym brzmieniem, może jednak bezpieczniej (pamiętając o przykrym incydencie z 1795 roku) wykonywać je nieco delikatniej, w miniaturze, czyli w aranżacji na skład kameralny?
Takie właśnie wersje dwóch z nich – Symfonii B-dur oraz Symfonii D-dur – zabrzmią podczas czwartkowego koncertu. Autorem aranżacji Haydnowskich arcydzieł jest Johann Peter Salomon, skrzypek i organizator życia muzycznego, pamiętany głównie z tego, że namówił wielkiego kompozytora na przyjazd do angielskiej stolicy. Obrotny impresario i muzyk w jednej osobie w 1798 roku zaaranżował cieszące się dużym uznaniem Haydnowskie symfonie na flet, kwartet smyczkowy i fortepian z myślą o wykonaniach salonowych.
Znakomitym dopełnieniem programu listopadowego koncertu kameralnego stanie się jeden z kwintetów fletowych Johanna Christiana Bacha – dziesiątego, najmłodszego syna słynnego kantora z Lipska. Kompozycja z 1772 roku zachwyca pełnią wdzięku. I nic w tym dziwnego – w końcu napisana została w modnym wówczas stylu galant, będącym kwintesencją muzycznej elegancji tej doby.