Jeszcze słychać rżenie koni...


Zaledwie dwieście lat temu Przedmieście Oławskie było sielską wsią, dopiero po rozbiórce murów obronnych, wymuszonej przez napoleońskie wojska okupacyjne, stało się częścią miasta. I to taką, która dała szansę robienia interesów w skali makro. Ten skok biznesowy Oławskie zrobiło w drugiej połowie XIX w., do czego przyczyniła się budowa górnośląskiej linii kolejowej: otwierano na Przedmieściu składy towarów masowo przewożonych koleją bądź fabryczki, których produkcja oparta była na surowcu dostarczanym takim transportem.

Jeśli myślicie, że Przedmieście Oławskie to dawna dzielnica robotnicza – ciasne czynszówki zamieszkane przez lumpenproletariat, mało zieleni, żadnych reprezentacyjnych gmachów – to się bardzo mylicie. Kamienice przy Traugutta (dawna Klosterstrasse) są wprawdzie mocno zniszczone, ale należą do najokazalszych w mieście.
Nic dziwnego, skoro inwestorami byli ludzie interesu, którzy od ulicy budowali swoje domy, a do podwórza stawiali fabryki i manufaktury. W drugiej połowie XIX w. przy Klosterstrasse działało ponad 300 zarejestrowanych punktów handlowych, usługowych i produkcyjnych. Można tu było wszystko kupić i zlecić niemal każdą usługę: 17 krawców z pracowniami mody potrafiło ubrać wrocławian szykownie od stóp do głów, w 12 zakładach fryzjerskich mistrzowie nożyczek golili, przycinali, pomadowali, w 10 punktach sprzedawano cygara, a w jednym z dwóch atelier fotograficznych przerabiano zwykłych zjadaczy chleba na gwiazdy filmowe.

Ślady przemysłowej kariery Przedmieścia Oławskiego są wprawdzie ukryte, ale na szczęście przetrwały. Na przykład w podwórzu kamienic przy ul. Traugutta 102–104. To miejsce z legendą. Mieściła się tu wytwórnia wódek Carla Schirdewana z XVIII-wieczną metryką. „Schirdewan mieszkał przy Klosterstrasse w pałacyku połączonym z fabryką”. To jego dom chciał okraść drobny złodziejaszek Priessl, jeden z bohaterów powieści Marka Krajewskiego Dżuma w Breslau. Od strony Traugutta stała pięciokondygnacyjna kamienica z przełomu XIX i XX w., a z tyłu były budynki produkcyjne, stajnie i wozownie zamknięte w czworobok. Nie zabrakło nawet ładnie utrzymanego ogrodu.

Schirdewanowie produkowali wódki o wdzięcznych nazwach Breslauer Kloster Korn, Breslauer Weizen Korn oraz znane w całych Niemczech likiery Rettib i Kumbucca. W kamienicy urządzono duży lokal gastronomiczny z obszernym zapleczem i wygodną komunikacją z fabryką, bo klienci pili oczywiście trunki Schirdewanów.
I kamienica, i budynki przemysłowe przetrwały, choć Schirdewanowie wyjechali z Wrocławia w 1945 r., po 128 latach prowadzenia rodzinnej firmy. Gorzelnicy ze Lwowa wznowili produkcję, ale zakład został przejęty przez Państwowy Monopol Spirytusowy. Linię technologiczną przeniesiono do zakładu spirytusowego przy ul. Monopolowej na Swojcu. I nie tylko to, także firmowe pamiątki – jeden z dyrektorów Polmosu odkrył w piwnicy zwinięty w rulon obraz przedstawiający siedzibę firmy przy Klosterstrasse. Dzisiaj zrujnowaną. Ale konie na dawnej wozowni wciąż pilnują interesu Schirdewanów. Może ich los się odmieni.

Beata Maciejewska

UWAGA! Ten serwis używa cookies.

W naszym serwisie stosuje się pliki cookies, które są zapisywane na dysku urządzenia końcowego użytkownika w celu ułatwienia nawigacji oraz dostosowania serwisu do preferencji użytkownika. Szczegółowe informacje o plikach cookies znajdziesz w Polityce Prywatności. Czytaj więcej…

Rozumiem
Newsletter Melomana
Zapowiadamy nowe koncerty, przypominamy o starcie sprzedaży biletów, dajemy znać o ostatnich wolnych miejscach
Zapisz się