Sukces przyjechał koleją

Przedwojenna Taschenstrasse (Sakwowa), dziś ul. Piotra Skargi, długo czekała na swoją szansę. Wprawdzie najstarszy zapis o niej pochodzi z 1316 roku, ale aż do początku XIX wieku, czyli rozbiórki murów, obronnych pędziła żywot mizernej, peryferyjnej ulicy. Trochę ruchu zaczął jej napędzać teatr Kalte Asche, otwarty w 1754 roku przez aktora Franza Schucha w budynku stojącym na parceli zajmowanej dzisiaj przez IX LO. Nazywał się wprawdzie Zimny Popiół, ale bywało tam bardzo gorąco, bo aktorzy komentowali na scenie bieżące wydarzenia polityczne, skandale i plotki towarzyskie.

Jednak dopiero intensywny rozwój kolei sprawił, że Taschenstrasse awansowała. Wraz ze swoim przedłużeniem, Neue Taschenstrasse (dziś ul. H. Kołłątaja), połączyła dworzec z centrum miasta, więc w II poł. XIX wieku ruch błyskawicznie się zwiększył, a chętnych do inwestowania przybyło. Ludzie interesu wyczuli koniunkturę, na Taschenstrasse otwierano restauracje, sklepy, kawiarnie, cukiernie.
W kamienicy pod numerem 20 czynna była Apteka Uniwersytecka. Miała jezuitów za ojców chrzestnych. Zaczęli ją prowadzić w 1735 roku, przy Akademii Leopoldyńskiej, teoretycznie na własny użytek, praktycznie – dla wszystkich potrzebujących. Często udzielali bezpłatnych porad i za darmo rozdawali lekarstwa, czym prowokowali ostre protesty konkurencji. Po kasacie zakonu jezuitów apteka została w 1791 roku wydzierżawiona przez osobę prywatną, a w 1859 roku przywilej na prowadzenie apteki i całe wyposażenie kupił Carl Sckeyde. Klientów przyjmował pod numerem 20 do 1880 roku, potem przeniósł się pięć domów dalej.

Natura i biznes nie znoszą próżni, w kamienicy otwarto w 1886 roku cukiernię L’Europe, wabiącą nie tylko bombą lodową księcia Pücklera (zamrożony miks bitej śmietany, kasztanów, truskawek, gorzkiej czekolady i maraskino), pasztecikami z kawiorem na śniadanie, ale i piwami „renomowanych browarów”. W sąsiedztwie, pod numerem 21, czynna była Paschke’s Restaurant, popularne miejsce spotkań członków różnych związków: sportowych, śpiewaczych, studenckich, zawodowych, więc interes kwitł.

Swoje atelier miał tu też u schyłku XIX stulecia fotograf Cuno Güttler, zapewniający klientów, że wykonuje fotografie „z najmniejszego formatu do wielkości człowieka”, robi powiększenia i kopie ze starych zdjęć, a poza tym nie jest drogi. Trzy dekady później wrocławian przyciągało tu kino Olimpia. Malutkie, mogące pomieścić tylko 75 widzów, powszechnie znane jako „kino pchełka”, ale komfortowo wyposażone. Urodzony w Breslau Ambroży Grzenia wspominał swoje wyprawy na dziecięce seanse, które trwały od godziny 9:00 do 15:00. Trwała już wojna, ale miasto jej nie odczuwało aż do końca 1944 roku. Bilet kosztował 30 fenigów, czyli równowartość dwóch oranżad. Po wojnie w miejsce kina wprowadzono warsztat samochodowy. Ale sztuka czasem tu powraca.

UWAGA! Ten serwis używa cookies.

W naszym serwisie stosuje się pliki cookies, które są zapisywane na dysku urządzenia końcowego użytkownika w celu ułatwienia nawigacji oraz dostosowania serwisu do preferencji użytkownika. Szczegółowe informacje o plikach cookies znajdziesz w Polityce Prywatności. Czytaj więcej…

Rozumiem
Newsletter Melomana
Zapowiadamy nowe koncerty, przypominamy o starcie sprzedaży biletów, dajemy znać o ostatnich wolnych miejscach
Zapisz się