Zaprosiwszy gości, wypadałoby zapewnić im rozrywkę, a co może lepiej rozweselić biesiadników niż muzyka? Koniecznie lekka i przyjemna, żeby nie odrywać uczestników od istoty spotkania towarzyskiego – jedzenia, picia, robieniu interesów, romansowania.
XVIII-wieczna szlachta chętnie zatrudniała muzyków na kolacje czy przyjęcia, na które to okazje powstało mnóstwo utworów kameralnych. Same nazwy – na przykład divertimento, czyli rozrywka – świadczą o pogodnym i łatwym charakterze utworów. Wielcy kompozytorzy potrafili jednak nawet w tak lekkim repertuarze osiągnąć artystyczne wyżyny. Błyskotliwe divertimenti Mozarta, takie jak KV 137, nigdy nie zniżają się do trywialności. Polotu nie można też odmówić I Kwintetowi smyczkowemu Josepha Eyblera, ucznia i przyjaciela Amadeusa. Natomiast Nokturn H-dur Dvořaka będzie przykładem sto lat późniejszego, romantycznego podejścia do kameralistyki.