Erik Friedlander, charyzmatyczny nowojorczyk spoglądający na świat wzrokiem wrażliwego stoika, nigdy nie należał do jazzowych wesołków i dzisiejszy koncert też nie będzie bardzo rozrywkowym wydarzeniem. Wrażliwsi melomani sięgną po chusteczki. Mniej wrażliwi będą udawać, że to przecież tylko muzyka, abstrakcyjna materia.
Instrumenty, jak wiadomo, dzielą się na perkusyjne, dęte i strunowe. Jest jeszcze inna, nieoficjalna klasyfikacja: są instrumenty, na których się po prostu gra i te, które służą do rozczulania słuchacza. Wiolonczela – ze względu na kształt i brzmienie – jest królową instrumentów do rozczulania. Ale nawet, gdy źródłem inspiracji są dziecięce wspomnienia i dorosła tęsknota, wiolonczelowe nuty, choć tkliwe, nie muszą być skażone wirusem sentymentalizmu.
Część pierwsza dzisiejszego koncertu będzie występem solowym Friedlandera. Utwór „Block Ice & Propane” to cykl lirycznych impresji na tematy zaczerpnięte ze skarbnicy amerykańskiej muzyki folk. Zilustrują je czarno-białe fotografie autorstwa Lee i Marii Friedlanderów, rodziców artysty, którzy wiele lat temu, gdy był jeszcze małym chłopcem, zabierali go w długie podróż po kraju.
Część druga koncertu to elegijny utwór Kore, zainspirowany mitem o Demeter i Persefonie i mający dla Friedlandera jeszcze bardziej bardzo osobisty charakter – jest bowiem muzycznym wspomnieniem jego zmarłej żony Lynn i rozwinięciem wątków kameralnego, muzycznego poematu Claws and Wings sprzed roku.