W czasach, gdy Paryż był kulturalną stolicą świata, wśród brylujących na tamtejszych salonach artystów nie brakowało wielkich, powszechnie podziwianych Polaków. George Sand donosiła w liście, że Chopin podczas jednego wieczoru uderzeniami swych utalentowanych rąk zarobił tak niebotyczną sumę, że będzie mógł „pływać w złocie” przez kilka lat. Na koncertach w nadsekwańskiej stolicy w latach 1946–1947 w roli „cudownego dziecka”, również z wielkim powodzeniem, prezentował się u boku swego brata (skrzypka Henryka) Józef Wieniawski – pianista i kompozytor o niemal trzy dekady młodszy od Chopina.
Marcowy koncert Silius Trio przywoła dwa dzieła kameralne obydwu romantycznych wirtuozów klawiatury. Trio g-moll Chopina to dzieło młodzieńcze, które zostało napisane, jeszcze zanim genialny artysta opuścił na zawsze swą ojczyznę. W późniejszych latach jako kompozytor stronił od kameralistyki, całym sercem poświęcając się pianistyce. W 1829 roku, będąc uczniem Elsnera, musiał jednak realizować program studiów. Trio, choć powstało jako obowiązkowe ćwiczenie, zachwyca swym liryzmem oraz błyskotliwością i bez wątpienia stanowi przykład romantycznej kameralistyki najwyższych lotów.
Z pewnością do niezwykle udanych realizacji gatunku tria fortepianowego należy również dzieło Józefa Wieniawskiego z 1885 roku – przez lata niesłusznie zapomniane, podobnie jak postać jego twórcy, skryta niejako w cieniu słynnego brata. Na szczęście nagrania oraz kolejne koncerty, w tym marcowy występ Silius Trio, przywracają pamięci zbiorowej zasłużoną postać pianisty wirtuoza i kompozytora w jednej osobie, który w swoich czasach był otaczany szacunkiem i już w bardzo młodym wieku obracał się wśród słynnych artystów (pobierał nauki u samego Liszta).