„To mój własny świat i miejsce samotności pośród chaosu. Bańka, w której jest wygodnie”. W ten sposób Linda Fredriksson – osoba kompozytorska i muzyczna pochodząca z Finlandii (zaimki osobowe używane przez Fredriksson to „oni/ich”) – komentują album Juniper z 2021 roku. Podczas wrocławskiego koncertu mają pojawić się wprawdzie premierowe utwory, ale usłyszymy również fragmenty tej płyty. W drugiej części wieczoru wystąpi Samora Pinderhughes, kompozytor, pianista i wokalista, który pojawiał się obok takich legend jazzowej sceny muzycznej jak Herbie Hancock czy Branford Marsalis.
Dotychczas Fredriksson – grający głównie na saksofonach altowym i barytonowym – dali się poznać jako wszechstronna osoba artystyczna zaangażowana w różne przedsięwzięcia – komponowali muzykę do spektakli, performansów czy filmów. W Juniper muzykę otula swego rodzaju osobista wrażliwość, co najpewniej wynika ze sposobu, w jaki album został stworzony. Pracowali nad nim w odosobnieniu, pisząc oszczędne, delikatne i przyjazne melodie. Materiał powstawał stopniowo i w różnych miejscach. Szersze jest też instrumentarium, po które ta fińska osoba artystyczna sięgnęła: są to nie tyko saksofony, ale również klarnet basowy, gitara, syntezatory i automat perkusyjny. Na późniejszym etapie dołączyli do nich pozostali muzycy, by dodać partie innych instrumentów. Powstała w ten sposób płyta-mozaika, na której odnajdziemy elementy jazzu, popu, elektroniki, folku i ambientu. Juniper zachowuje przy tym charakter przedsięwzięcia bardzo osobistego, eksponującego przede wszystkim uczucia i myśli Fredriksson. Utwory są śpiewne i urokliwe, nieraz przypominają kołysankę bez słów, za to melancholijną i z dużą dozą czułości. Czy nowe kompozycje odsłonią inne zainteresowania Fredriksson? To się okaże, a podczas wrocławskiego koncertu towarzyszyć im będą pianista Tuomo Prättäli, basista Mikael Saastamoinen i perkusista Olavi Louhivuori.
Po przerwie scenę przejmie Samora Pinderhughes, którego zakres działań wykracza daleko poza tematy wyłącznie muzyczne. Pochyla się on nad takimi zagadnieniami jak trauma, zniewolenie, przemoc strukturalna. Jego kompozycje emanują empatią, czułością i kruchością. Słychać w nich inspiracje soulem, melancholijnym popem i spiritual jazzem – nie brakuje tam więc emocji, podniosłości i szczerości ekspresji. Niektóre utwory w dorobku artysty – Kingly czy Masculinity z albumu Grief – to niezwykle poruszające dzieła. W mądry sposób twórca splata tam idee, emocje i interesującą formę muzyczną. Jeśli uznać, że piosenki są w stanie mocno oddziaływać na słuchaczy, wpływać na nich albo wręcz wspierać, to twórczość Pinderhughesa zdecydowanie ma taki potencjał.