Motywem przewodnim koncertu NFM Filharmonii Wrocławskiej pod batutą znakomitego dyrygenta Daniela Raiskina będzie protest przeciwko tyranii. Podejmowali go w swoich dziełach kompozytorzy różnych epok, także ci, którzy sami na co dzień musieli mierzyć się z opresyjnymi reżimami. W programie koncertu znalazły się dzieła Giuseppe Verdiego, Stewarta Copelanda, Johanna Sebastiana Bacha oraz Dmitrija Szostakowicza.
Twórczość Giuseppe Verdiego można rozpatrywać jako połączenie sztuki z polityką. Czteroaktową operę Nabucco po raz pierwszy zaprezentowano na deskach mediolańskiej La Scali w 1842 roku. Tematem dzieła jest podbój Judei przez chaldejskiego króla Nabuchodonozora II. Włoska publiczność odniosła sytuację ludności żydowskiej do swojej własnej, ponieważ terytorium tego kraju znajdowało się wówczas pod okupacją austriacką, a chór Va, pensiero stał się nieoficjalnym hymnem ruchu dążącego do zjednoczenia Półwyspu Apenińskiego. Barwna Uwertura zawierająca wątki z opery często wykonywana jest samodzielnie.
Stewart Copeland to amerykański perkusista rockowy najbardziej znany z działalności w zespole The Police. Po rozpadzie grupy zajął się komponowaniem muzyki filmowej, ale nie tylko, czego dobrym przykładem jest Tyrant’s Crush: Concerto for Trapset and Orchestra. Zgodnie z komentarzem kompozytora utwór ten opowiada historię rewolucji kończącej się objęciem władzy przez dyktatora, który zaprzecza jej ideałom, co prowadzi do kolejnego aktu sprzeciwu. Podczas koncertu w NFM na zestawie perkusyjnym zagra Ilia, syn maestra Raiskina.
Drugą część koncertu rozpocznie preludium chorałowe Johanna Sebastiana Bacha O Mensch, bewein dein Sünde groß w opracowaniu na smyczki przygotowanym przez Maxa Regera. Melodia oparta jest na luterańskim hymnie pasyjnym. Ostatnie dzieło tego wieczoru, VI Symfonia h-moll Dmitrija Szostakowicza, powstało w 1939 roku, a więc w okresie, w którym kompozytor wracał do siebie po brutalnych atakach prasowych inspirowanych przez władze. W czasach stalinowskich oskarżenia o zbyt małą komunikatywność języka muzycznego mogły skończyć się tragicznie, z czego artysta świetnie zdawał sobie sprawę. Jego reakcją na tę sytuację było tworzenie muzyki, w której pozornie stosował się do zaleceń władz, a tak naprawdę jednak kpił z nich. Takim niejednoznacznym i enigmatycznym utworem jest właśnie VI Symfonia złożona z tragicznej w wyrazie części wolnej, po której następują dwie „radosne”, dynamiczne i błyskotliwe części szybkie. Jednak cyrkowa, bombastyczna parada wieńcząca kompozycję nie jest szczera. Jej wesołość wydaje się wymuszona, podobnie jak „triumfalne” zakończenie V Symfonii – innego dzieła Szostakowicza z lat trzydziestych XX wieku.