Okruchy życia, chwile na co dzień przelatujące przez palce, jak pył podczas burzowej zawieruchy. Dookoła wszystkie ważne sprawy świata – po czasie większość z nich istotna mało lub wcale. Wkrótce nadejdzie lato. Na co dzień nie pamięta się o tych źdźbłach codzienności. Ale wraz z latem coraz częściej stają się wyraźne, dostrzegalne, upragnione. Dla sztuki, tworzenia nie ma tak zwanego sezonu ogórkowego. Zmienia się jedynie optyka spostrzeżeń, tempo pracy, spektrum odbioru świata, dystans do rzeczy, zdarzeń, otoczenia. To jak przepoczwarzanie się z zimowego tytana przetrwania w jednodniowego motyla rozbudzonego światłem, błękitem i snującym się w myślach pragnieniem ogrodu sztuki.
Dla mnie tytuł wystawy, Błękitna Rapsodia, jest nie tyle świadomą interpretacją utworu George’a Gershwina, ile naturalną konsekwencją zbiegu miejsca, ludzi, czasu i samorodnego skojarzenia z owym utworem. Uważam, że muzyki i malarstwa nie trzeba łączyć na siłę. Struktury, przestrzeń, tonacje, barwy, konstrukcja, brzmienie – to pojęcia należące do obu dziedzin tworzenia dzieł, poszukiwań formalnych i ich odbioru przez widzów czy słuchaczy. Dlatego niezależnie od tego, czy asocjacje z kompozycją Gershwina są bezpośrednie czy swobodne, stają się naturalne, oczywiste, zważywszy na czas i miejsce ekspozycji – Narodowe Forum Muzyki we Wrocławiu – i dobór prezentowanych twórców. Pomysł wykorzystania dzieła George’a Gershwina pojawił się podczas podróży pociągiem. Sam charakter rapsodii jest różnorodny – to utwór o nieregularnej formie. Patrząc na ekspozycję w NFM, można dostrzec zarówno ową nieregularność, jak i swoisty wątek podróży. Są tu elementy pejzażowe, wrażeniowe, niejednolite plany, konstrukcje, rozmaite, bardziej lub mniej zakamuflowane detale, formy obrazów często kameralne, jak szybkie spojrzenia na świat z pędzącego pociągu. Całość lekka, swobodna, często zatrzymana w owych okruchach codzienności, o której mowa na wstępie.
Profesor Piotr Kielan, od lat organizując w NFM wystawy i będąc ich kuratorem, stał się niejako siłą rzeczy kolekcjonerem unikalnych wrażeń. Jest też w tym sensie współtwórcą wielu różnorodnych pod względem nastroju, wielkości czy brzmienia artystycznego dzieł wystawienniczych, z którymi – dzięki ogromnemu wysiłkowi organizatorów – mogli obcować zarówno melomani, jak i entuzjaści sztuk wizualnych ze szczególnym uwzględnieniem malarstwa. Dla sztuki nie ma wszakże „sezonu ogórkowego”, zmieniają się jedynie przestrzeń i tempo, jak w Błękitnej Rapsodii.
Norman Smużniak
Wrocław, 26 maja 2025 roku