Muzyka wiedeńskiego klasycyzmu, a może melodie z ubiegłego stulecia? Zbliżający się „przegląd” twórczości wybitnych wiedeńczyków pomoże nam zdecydować, co lubimy najbardziej – dzieła Mozarta, Haydna czy Berga? A może wszystkie – kto wie?
Joseph Haydn żył w czasie, gdy Wiedeń stał się muzycznym centrum Europy – urodził się w tym samym roku, w którym Johann Sebastian Bach pisał swoją słynną Mszę h-moll, a zmarł pół roku po prawykonaniu V i VI Symfonii Beethovena. Do stolicy muzyki Haydn przybył w 1740 roku (16 lat przed urodzinami Mozarta). Wiedeń był wtedy miejscem, które dziś porównalibyśmy do Nowego Jorku. I nie tylko dlatego, że było to ponoć najbardziej zaludnione miasto w tej części Europy. Pełno było tam wysokich (jak na XVIII wiek), sześciopiętrowych domów, stojących wzdłuż wąskich ulic. Mimo tłoku, gwaru i hałasu przejeżdżających dorożek wiedeńczycy często zatrzymywali się, by posłuchać muzyki – serenad granych zazwyczaj przez całe zespoły artystów.
Mozart zamieszkał na stałe w Wiedniu niemal 40 lat po tym, jak Haydn zaczął stawiać swoje pierwsze kroki na tamtejszym rynku muzycznym, ale właściwie niewiele się tam zmieniło – miasto dalej przesiąknięte było muzyką. Podobnie było zresztą w czasach Berga, choć muzyka, idąca coraz szybciej w stronę dodekafonii, była już zupełnie inna.
Symfonia koncertująca na skrzypce i altówkę to jeden z najlepszych koncertów napisanych przez Mozarta. Dzieło to, niegdyś rzadko grywane, zostało przywrócone do łask w trzechsetną rocznicę urodzin kompozytora, kiedy to muzykolodzy ze zdwojoną energią rewidowali informacje dotyczące Mozarta. Nieco starszy od wspomnianego utworu Haydnowski Koncert wiolonczelowy D-dur to po prostu klasycyzm w czystej postaci. Zupełnie inny styl zdradza dzieło Berga – jedna z jego pierwszych kompozycji, Sonata fortepianowa op. 1. Artysta stworzył ją jeszcze w czasie studiów u Schönberga.