W programie koncertu NFM Filharmonii Wrocławskiej i Andrzeja Kosendiaka znalazły się dwa wybitne dzieła Ludwiga van Beethovena. Jest to jeden z koncertów, zawierający polski akcent, a także symfonia, która od momentu prawykonania prowokowała najrozmaitsze komentarze ze strony innych twórców i która cieszy się niesłabnącą popularnością.
Koncert potrójny C-dur op. 56 na fortepian, skrzypce i wiolonczelę powstał w roku 1803. Kompozytor zadedykował go Josephowi Franzowi von Lobkowitzowi. Był on patronem Beethovena, a także jego uczniem i, jeśli wierzyć przekazom, całkiem uzdolnionym pianistą. Dzieło to jest pogodne w nastroju i jasne w barwach, a uroczysty nastrój wzmacnia częste użycie rytmu punktowanego. Część pierwsza jest najbardziej rozbudowana. Część druga to krótkie Largo, które przechodzi do granego bez przerwy efektownego finału w rytmie poloneza. Jednak brawura techniczna nigdy nie jest w tym dziele celem samym w sobie. Jest nim harmonijne, pełne gracji i elegancji wspólne muzykowanie.
Drugie dzieło w programie koncertu, czyli VII Symfonia A-dur, napisana została przez Beethovena podczas pobytu w Cieplicach, dokąd artysta wyjechał dla podreperowania zdrowia. Żywy i energiczny charakter muzyki sprawił, że nowe dzieło z entuzjazmem powitała także publiczność, która podczas prawykonania w Wiedniu zażyczyła sobie ponownego zaprezentowania części drugiej. Zachwycony kompozycją Richard Wagner określał ją później mianem „apoteozy tańca”, a utwór nie znika z programów koncertów, ciesząc się nadal ogromną popularnością i prowokując do tworzenia ciągle nowych interpretacji.