W świecie muzyki upływ czasu nie martwi, gdy przeżywa się go w rytmie jubileuszy. Kończący się 2025 rok to okazja do wspominania geniuszu Maurice’a Ravela, a to z powodu sto pięćdziesiątej rocznicy jego przyjścia na świat. To również znakomity pretekst do przypomnienia sobie fantastycznego dzieła, jakim jest Koncert fortepianowy napisany przez George’a Gershwina w 1925 roku. Partię solową wykona w nim pianista José Gallardo. NFM Filharmonia Wrocławska pod dyrekcją Gianluki Marcianò francuską część programu uzupełni o Karnawał rzymski – uwerturę koncertową Hectora Berlioza.
Otwierająca wieczór kompozycja Amerykanina jest dziełem jeszcze bardziej ambitnym niż jego nieco starsza Rhapsody in Blue. Gershwin, choć wciąż jeszcze bardzo młody, wykorzystał w późniejszej pracy swoje większe już, zdobyte w dużej mierze dzięki poprzedniemu utworowi, doświadczenie. Trzyczęściowy Koncert chociażby samodzielnie zorkiestrował, inaczej niż miało to miejsce w przypadku Rapsodii – na jej opracowanie na duży zespół artyście brakowało jeszcze wtedy umiejętności. Znakomicie sprawdził się on natomiast w nowej dla siebie roli. Barwna aranżacja zdradzająca wpływy Debussy’ego i Ravela to jedna z wielu zalet tej muzyki przesyconej skądinąd jazzowym brzmieniem i charakterystycznym rytmem amerykańskiego stylu. Gershwin był przecież admiratorem nie tylko owocu nowoorleańskiego tygla kulturowego, ale także muzyki francuskiej. Już w 1926 roku wyjechał do Paryża, gdzie starał się o lekcje kompozycji u Nadii Boulanger i właśnie Ravela. Oboje uważali jednak, że nowojorczyk nie potrzebuje już ich pomocy.
Francuskie wątki w twórczości autora Porgy and Bess będą znakomitym wprowadzeniem do drugiej części wieczoru. Karnawał rzymski Hector Berlioz napisał na przełomie lat 1843 i 1844. Zawarł w nim tematy swojej opery pod tytułem Benvenuto Cellini. Paryska premiera dzieła zakończyła się fiaskiem i autor, tworząc krótszą wersję kompozycji, mierzył się z perspektywą zmarnotrawienia artystycznego wysiłku. Powstała porywająca uwertura zyskała sporą popularność. Sama opera też jednak ostatecznie doczekała się większego zainteresowania publiczności, do czego przyczynił się sam Ferenc Liszt, wystawiając ją w Weimarze. Efektem pozornej porażki było też słynne Ravelowskie Bolero. Jego autor miał bowiem zorkiestrować fortepianowe utwory Hiszpana Isaaca Albéniza, by przygotować balet dla tancerki Idy Rubinstein. Okazało się jednak, że prawa autorskie nie pozwalają mu na zrealizowanie tego zamiaru. Niezrażony Ravel zdecydował się zatem na wykorzystanie iberyjskich inspiracji w dziele w całości oryginalnym – hipnotyzującej stylizacji popularnego południowego tańca.