Urodzony w 2007 roku w Wiedniu Leonhard Baumgartner nazywany jest nową nadzieją wiolinistyki. Pomimo młodego wieku ten znakomity artysta ma już na koncie ważne osiągnięcia i prestiżowe nagrody, jak choćby ICMA Discovery Award zdobyta w 2023 roku. Podczas swojego wrocławskiego koncertu austriacki skrzypek przestawi interpretację Koncertu e-moll Felixa Mendelssohna Bartholdy’ego – utwór, który powstał w czasie dla kompozytora przełomowym i pełnym nadziei. NFM Filharmonię Wrocławską poprowadzi francuski dyrygent Sébastien Rouland, który od 2018 roku pełni funkcję dyrektora Saarländisches Staatstheater w Saarbrücken.
Na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych XIX wieku Felix Mendelssohn Bartholdy był niejako rozdarty pomiędzy dwoma miastami – Lipskiem i Berlinem. W pierwszym z nich pracował dla króla Saksonii Fryderyka Augusta II, w drugim zaś dla króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV. Drugi z tych monarchów zaangażował go do pracy w Berlinie w celu kształtowania tamtejszego życia muzycznego. Obiecywał kompozytorowi złote góry, ale kiedy okazało się, że były to tylko czcze słowa, artysta z ulgą zakończył współpracę i wrócił do Saksonii, gdzie pełnił funkcję dyrygenta Gewandhausu. Koncertmistrzem był tam Ferdinand David, wieloletni przyjaciel Mendelssohna Bartholdy’ego, któremu już w 1838 roku twórca obiecał napisanie dla niego koncertu skrzypcowego – ze względu na pracę w Berlinie i związany z tym nawał obowiązków nie był jednak w stanie należycie szybko wywiązać się z tego zobowiązania. Pracę ukończył dopiero w 1844 roku. Tak powstał utwór na stałe obecny w kanonie literatury skrzypcowej. Sławny wirtuoz Joseph Joachim określił Koncert mianem „klejnotu serca”. Rękopis arcydzieła znajduje się w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie.
W drugiej części wieczoru maestro Rouland poprowadzi II Symfonię e-moll Siergieja Rachmaninowa – rozbudowane dzieło powstałe w latach 1906 i 1907. Jest bez wątpienia najpopularniejszą i najczęściej graną ze wszystkich trzech symfonii napisanych przez rosyjskiego twórcę. To zasługa niezwykłej urody zawartych w niej śpiewnych melodii, barwnej i pełnej przepychu orkiestracji, a także sprawnie skonstruowanej, nasyconej kontrastami formy. Utwór trzyma w napięciu uwagę słuchacza od początku do końca. Przez wiele lat dyrygenci prezentowali ją z licznymi skrótami, dopiero w drugiej połowie XX wieku zaczęło nagrywać i wykonywać II Symfonię e-moll w całości, oddając tym samym sprawiedliwość talentowi jej autora.