Popularną łacińską sentencję per aspera ad astra („przez trudy do gwiazd”) można odnieść także do muzyki. Wiele wybitnych utworów zostało napisanych w sposób, który odwołuje się tego typu dramaturgii. Tak samo jest z dziełami, które zabrzmią pod batutą Ernsta Kovacica podczas inauguracji tegorocznej edycji Leo Festiwalu.
Felix Weingartner zapisał się w historii fonografii jako jeden z najwybitniejszych dyrygentów działających w pierwszej połowie XX wieku. Był także kompozytorem, o czym niestety raczej się obecnie nie pamięta. Krótka, czteroczęściowa Serenada na smyczki F-dur op. 6 to jego młodzieńczy utwór – lekki, melodyjny, pełen wdzięku i pogodny w nastroju. Stanowi nie tylko świetne wprowadzenie do koncertu, ale także do twórczości tego kompozytora.
II Symfonia na orkiestrę smyczkową i trąbkę H 153 szwajcarskiego twórcy Arthura Honeggera powstawała długo. Chociaż kompozytor otrzymał zamówienie na to dzieło już w 1937 roku, jego prawykonanie miało miejsce dopiero pięć lat później. Muzyka jest mroczna, pełna dramatyzmu i wielkiego napięcia – doskonale oddaje ducha czasów, w których powstawała. Zmiana nastroju następuje dopiero w uroczystym solo trąbki, pojawiającym się w ostatnim ogniwie i wyrażającym nadzieję na pogodną przyszłość.
Wielka fuga była w zamyśle Ludwiga van Beethovena oryginalnym zakończeniem Kwartetu B-dur op. 130. Wydawca – słusznie skądinąd obawiając się, że dzieło nie wzbudzi zainteresowania nabywców – wystosował do twórcy prośbę o napisanie innego zakończenia. Kompozytor, zazwyczaj nieskory do ulegania tego typu namowom, tym razem się zgodził, a Wielka fuga ukazała się osobno jako op. 133. Przez wiele lat budziła sprzeczne opinie badaczy i wykonawców. Uważano ją za niewykonalną, całkowicie niezrozumiałą i napisaną „po chińsku”, porównywano do muzycznej wieży Babel. Grana była więc niezwykle rzadko. Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy w latach 20. XX wieku Igor Strawiński uznał fugę za dzieło absolutnie współczesne. Zdanie to podzielał także kanadyjski pianista Glenn Gould, który uważał ją za jeden z najbardziej zadziwiających utworów w całej literaturze muzycznej. Świadom wartości tej kompozycji był też Beethoven. Kiedy doniesiono mu, że podczas prawykonania bisowano dwie części Kwartetu B-dur, ale nie fugę, wypowiedział się o guście publiczności w sposób nie do końca cenzuralny. Wielka fuga jest dla muzyków wielkim wyzwaniem, jednak gdy są w stanie mu sprostać, wykonanie tego utworu staje się olśniewającym i głęboko przejmującym przeżyciem.