Założona w 1833 roku Robert-Schumann-Philharmonie, jedna z najstarszych i najbardziej poważanych orkiestr w Niemczech, we Wrocławiu gościć będzie razem ze znakomitym kwartetem fortepianowym Fauré Quartett występującym w składzie niezmienionym od dwudziestu ośmiu lat. Muzyków poprowadzi niemiecko-japoński dyrygent Elias Grandy, przez ostatnie osiem lat pełniący funkcję dyrektora artystycznego Theater und Orchester Heidelberg. W programie koncertu znajdą się dzieła Grażyny Bacewicz i Aleksandra Tansmana, a jego ukoronowaniem będzie monumentalna V Symfonia Antona Brucknera, nazywana czasem przez samego twórcę symfonią „fantastyczną”.
Słuchając tryskającej wigorem Uwertury na orkiestrę symfoniczną, trudno uwierzyć, że Grażyna Bacewicz skomponowała ją w 1943 roku w ponurej rzeczywistości okupowanej przez Niemców Warszawy. Mając to w pamięci, niektórzy przypisują autorce intencję podniesienia Polaków na duchu, a nawet dopatrują się zakodowania w utworze litery „V” – znaku zwycięstwa – za pomocą… alfabetu Morse’a. Inny polski kompozytor – Aleksander Tansman – lata II wojny światowej spędził w Stanach Zjednoczonych, musiał bowiem uciekać z Francji ze względu na swoje żydowskie pochodzenie. Już wcześniej jednak inspirował się muzyką amerykańską, z którą miał okazję się stykać u źródeł, odbywając jako pianista i dyrygent koncertowe podróże za ocean. Dowodem na to jest chociażby III Symfonia koncertująca napisana w 1931 roku. Druga część utworu wyraźnie świadczy o fascynacji jego autora dorobkiem George’a Gershwina.
Lekkie neoklasyczne dzieła obojga polskich artystów po przerwie znajdą swoje dopełnienie w monumentalnej, późnoromantycznej symfonice Antona Brucknera. Piąta symfonia Austriaka doczekała się licznych przydomków – przylgnęły do niej takie określenia, jak „średniowieczna”, „katolicka”, „chorałowa” czy „tragiczna”. Sam mistrz ukuł nie tylko przymiotnik „fantastyczna”, ale też odnosił się do niej jako do „mistrzowskiego kontrapunktycznego dzieła”. Każda z tych charakterystyk odsłania jakąś część tajemnicy tego wspaniałego utworu, jednego z najdłuższych w dorobku Brucknera – podczas koncertu warto jednak powstrzymać się przed obmyślaniem kolejnych epitetów i poświęcić się wyłącznie jego kontemplacji.