Dla sobie współczesnych Johannes Brahms był tradycjonalistą, akademikiem, spadkobiercą przeszłości, czerpiącym z wzorców barokowych i klasycznych kompozytorem „X Symfonii” Beethovena. Kompletnie inaczej widział jego twórczość czołowy austriacki modernista – Arnold Schönberg. Wiedeński pionier dodekafonii dostrzegał w Brahmsie artystę skupionego, tak jak on sam, na zagadnieniu muzycznej formy. Dzięki rozwijaniu techniki wariacyjnej, pozwalającej unikać mechanicznych powtórzeń motywów, Brahms dla Schönberga w dziedzinie tej okazał się wręcz niezrównanym innowatorem. „Wydaje mi się, że postęp, który stał się udziałem Brahmsa, powinien był pobudzić kompozytorów do pisania muzyki dla dorosłych” – pisał Austriak.
Jeśli przyznamy Schönbergowi rację, to trudno będzie wskazać lepszy przykład „muzyki dla dorosłych” niż jego własne opracowanie orkiestrowe Brahmsowskiego Kwartetu fortepianowego g-moll. Kompozytor Księżycowego Pierrota uważał, że to ukończone w pierwotnej wersji w 1861 roku dzieło jest zbyt rzadko wykonywane. Bardzo je cenił, sądził jednak, że muzycy nie radzą sobie z jego fakturą. „Im lepszy pianista, tym głośniej gra, a wtedy przestają być słyszalne instrumenty smyczkowe. Ja chciałem, żeby było słychać wszystko i udało mi się to osiągnąć” – wyjaśniał. W wersji Schönberga fortepianu nie usłyszymy zatem w ogóle, w bogatej orkiestrowej partyturze znalazło się natomiast miejsce dla instrumentów, o których Brahms na pewno by nie pomyślał: klarnetu basowego, dzwonków czy ksylofonu.
Fortepian pojawi się za to w drugiej części wieczoru, gdy amerykański pianista Tzimon Barto razem z prowadzoną przez Christopha Eschenbacha NFM Filharmonią Wrocławską wykona Koncert fortepianowy g-moll Antonina Dvořáka. Rzadko prezentowane dzieło wielkiego czeskiego kompozytora porównywane było do fortepianowych koncertów Brahmsa. Obaj romantycy przeciwstawili się bowiem dziewiętnastowiecznemu nurtowi każącemu podporządkować kompozycje utrzymane w tym gatunku wirtuozowskiemu pokazowi. W swoich interpretacjach wyrównują oni proporcje między znaczeniem partii solisty a grą orkiestry, uzależniając obie od rozwoju muzycznej konstrukcji. Co ciekawe, w historii Koncertu Dvořáka obecny jest wątek wrocławski – jego pierwsze wydanie ukazało się bowiem w 1883 roku nakładem wrocławskiej oficyny Juliusa Hainauera.