Maestro Christoph Eschenbach wraz z NFM Filharmonią Wrocławską i Chórem NFM zaprezentuje dwa dzieła, które łączy poważny charakter, wielka głębia emocjonalna i humanistyczne przesłanie. Pierwsze z nich to Ocalały z Warszawy Arnolda Schönberga, czołowego awangardzisty tworzącego w pierwszej połowie XX wieku. O Niemieckim requiem sam jego twórca, Johannes Brahms, wyraził się kiedyś, że być może powinien nazwać je „ludzkim requiem”.
Ocalały z Warszawy Arnolda Schönberga to przeznaczony na narratora, chór i orkiestrę utwór z 1947 roku zadedykowany ofiarom holocaustu. Kompozytor sam napisał tekst do niego, zaznaczając, że oparł się na świadectwach, które otrzymał bezpośrednio lub pośrednio. Na końcu dodał jedną z najważniejszych modlitw żydowskich w języku hebrajskim – Shema Yisroel. Zgodnie ze słowami twórcy dzieło jest ostrzeżeniem „dla wszystkich Żydów, aby nigdy nie zapomnieli, co im wyrządzono i nigdy nie zapomnieli, że nawet ludzie, którzy nie zrobili tego osobiście, wyrazili na to zgodę i uznali za konieczne potraktować nas w ten sposób. Nie powinniśmy nigdy tego zapomnieć, nawet jeżeli odbyło się to w inny sposób, niż opisuję w Ocalałym. To nie ma znaczenia. Najważniejsze jest, że widziałem to w mojej wyobraźni”. Radykalizm języka muzycznego zastosowanego przez kompozytora pozostaje tu w całkowitej zgodzie z podjętą przez niego tematyką. Pomimo krótkiego czasu trwania Ocalały z Warszawy przemawia muzyczną głębią.
Johannes Brahms był artystą kojarzonym powszechnie z muzycznym konserwatyzmem, a jednak awangardzista Schönberg uważał go za jednego z najważniejszych kompozytorów drugiej połowy XIX wieku. W 1933 roku wygłosił nawet wykład radiowy zatytułowany Brahms postępowy, w którym wskazywał na zdolność tego twórcy do budowania dużych form z bardzo ograniczonej liczby elementów, co nazwał techniką „permanentnej wariacji”. Stała się ona impulsem do rozwoju dodekafonii, którą usłyszymy w Ocalałym z Warszawy. Natomiast Niemieckie requiem jest dziełem pod wieloma względami bardzo nietypowym. Muzyka ma charakter medytacyjny, przepełniona jest melancholią i pozbawiona dramatycznych, pełnych patosu obrazów Sądu Ostatecznego znanych z mszy żałobnych Mozarta, Berlioza czy Verdiego. Brahms zrezygnował bowiem z tekstów liturgicznych, a zamiast nich wykorzystał niemieckie przekłady psalmów opracowane przez Marcina Lutra. Także jego styl chóralny jest zupełnie odmienny od quasi-operowej muzyki liturgicznej pisanej przez wielu innych twórców. Znać w nim doświadczenie w pisaniu muzyki przeznaczonej dla zespołów chóralnych, ale jej wyraz jest zupełnie odmienny. To samo dotyczy głosów solowych – są one wtopione w brzmienie chóru i orkiestry, nie są popisowe. Współcześni Brahmsowi odbiorcy byli z tego powodu nieco zawiedzeni, ale nie da się zaprzeczyć, że powstała kompozycja niosąca potężne emocje, które poruszają głębię duszy.