Koncert NFM Filharmonii Wrocławskiej prowadzonej przez Thomasa Sanderlinga otworzą dwie kompozycje romantycznych mistrzów, które w zamierzeniu miały być jedynie wstępami do większych całości. Cieszą się one jednak uznaniem jako samodzielne pozycje repertuarowe. Po przerwie usłyszymy niedoceniane czasem arcydzieło Antonína Dvořáka.
Na początku zabrzmi uwertura do jedynego utworu operowego, jaki wyszedł spod pióra Roberta Schumanna. Urodzony w 1810 roku artysta zdecydował się wykorzystać w nim historię Genowefy Brabanckiej – według legendy niesłusznie oskarżonej o cudzołóstwo żony rycerza biorącego udział w krucjacie. Orkiestrowe otwarcie do kompozycji wbrew przyjętej praktyce powstało zanim Niemiec napisał pozostałą część muzyki do widowiska. Choć w czasie premiery opera została przyjęta z niechęcią, wstęp do niej zachwyca pełnym mroku nastrojem średniowiecznej opowieści, fenomenalnie wyrażonym przez wykonawców. Historia poematu symfonicznego Preludia autorstwa Ferenca Liszta związana jest natomiast z cyklem utworów chóralnych Les quatre éléments autorstwa Węgra. Ostatecznie zdecydował on, że powstałe dzieło wykonywane będzie oddzielne pod tytułem zaczerpniętym z piętnastego wiersza zbioru Méditations poétiques Alphonse’a de Lamartine’a. We wstępie do wydania partytury kompozytor pytał: „Czyż życie nie jest szeregiem preludiów do owej nieznanej pieśni, której pierwszą wzniosłą nutę intonuje śmierć?”. Artysta stworzył orkiestrowy majstersztyk. Operuje w nim ogromnymi masami brzmieniowymi, pod względem formy opiera się jednak na przekształceniach kilku zaledwie muzycznych myśli.
W drugiej części koncertu orkiestra wykona VII Symfonię d-moll Antonína Dvořáka. Jej dramatyzm co najmniej dorównuje utworom z pierwszej części wieczoru, a inspiracją do jej powstania było narodowe przesilenie w Czechach. Największe wrażenie na muzyku zrobił wówczas – a dokładnie w lipcu 1884 roku – przyjazd do Pragi pociągu wiozącego widzów Teatru Narodowego. Wspólna podróż stała się okazją do antyhabsburskich wystąpień (kraj był wówczas częścią Austro-Węgier) i śpiewania patriotycznych pieśni. Co zaskakujące, akurat w tej kompozycji Dvořák unika nawiązań do kultury ludowej. „Nie myślę o niczym innym, jak tylko o tym nowym dziele, które musi być w stanie poruszyć świat – oby Bóg pozwolił, żeby tak się stało!” – pisał w liście ogarnięty zapałem twórczym.