Aleksander Skriabin dostrzegał w muzyce nie tylko artystyczne rzemiosło, ale również… religię. Zafascynowany teozofią i mistycyzmem uważał, że świat musi odnowić się przez kataklizm. I choć do katastrofy nie doszło, to kompozytor pozostał w naszej pamięci jako ekscentryczny wizjoner.
Skriabinowski Prometeusz (nazywany również Poematem ognia) to ostatnie dzieło orkiestrowe napisane przez artystę. Pełna ekspresji kompozycja jest jednocześnie realizacją rozpowszechnianej przez jej autora idei „muzyki filozoficznej”. To dzieło-misterium, którego wykonanie ma być dla słuchaczy niezwykłym przeżyciem duchowym. Marzeniem Skriabina było stworzenie utworu oddziałującego na słuchacza w sposób dotychczas niewyobrażalny – poprzez łączenie elementów takich, jak muzyka, taniec, światło i… zapach. Stąd też w Prometeuszu, poza tradycyjnymi instrumentami, pojawia się fortepian świetlny, w którym podczas naciskania klawiszy uruchomiona zostaje projekcja barw. Co ciekawe, koncert z kolorowymi wizualizacjami udało się zorganizować dopiero w 1915 roku, cztery lata po prapremierze Prometeusza.
Mistyczne inspiracje można odnaleźć również w znanym poemacie symfonicznym Richarda Straussa Tako rzecze Zaratustra. Kompozycja ta jest muzyczną ilustracją książki Fryderyka Nietzschego o tym samym tytule. Jej główny bohater, Zaratustra, jest głosicielem myśli samego Nietschego, apelującego o odwrót od chrześcijaństwa. Z początku dzieło to, podobnie jak inne poematy kompozytora, nie zyskało powszechnego uznania. Dziś jest jednym z chętnie grywanych i słuchanych utworów, znanym między innymi dzięki Odysei kosmicznej 2001 – początek utworu o podtytule Wschód słońca znalazł się na ścieżce dźwiękowej filmu Stanleya Kubricka, co niewątpliwie przyniosło mu niezwykłą popularność.