W Narodowym Forum Muzyki prezentowane są zarówno utwory najwybitniejszych działających obecnie twórców jak i te stanowiące podstawę repertuaru koncertowego. Syntezą tych dwóch nurtów będzie program koncertu, podczas którego wysłuchamy kompozycji z epoki romantyzmu oraz nowego dzieła na wiolonczelę i orkiestrę autorstwa jednego z najwybitniejszych polskich artystów współczesnych – Pawła Szymańskiego.
Trzon dorobku Antona Brucknera stanowi dziewięć monumentalnych symfonii – właśnie je wykonuje się i nagrywa najczęściej. Utwory na chór a cappella prezentowane są zdecydowanie rzadziej. Marzena Diakun i Chór NFM wykonają pięć tego typu kompozycji: Os justi WAB 30, Ave Maria WAB 6, Locus iste WAB 23, Christus factus est WAB 11 oraz Virga jesse floruit WAB 52. Są to utwory surowe w brzmieniu, ascetyczne, ale jednocześnie delikatne i głęboko uduchowione. Następnie znakomita wiolonczelistka Magdalena Bojanowicz-Koziak wykona nową pracę Pawła Szymańskiego, który zapisał się w historii muzyki polskiej jako kompozytor wyjątkowo niezależny, krytycznie myślący o muzycznej współczesności i potrafiący w interesujący sposób integrować ją z elementami zaczerpniętymi z przeszłości, zwłaszcza z epoki baroku. Szymański określił swoje artystyczne credo następująco: „Współczesny artysta, w tym i kompozytor, znajduje się w okowach dwóch skrajności. Z jednej strony grozi mu bełkot, jeżeli całkowicie odrzuci tradycję, z drugiej zaś może popaść w banał, jeśli za bardzo się na nią zapatrzy. To jest paradoks uprawiania sztuki dzisiaj. Jakie jest z takiej sytuacji wyjście? Skoro nie można całkowicie uwolnić się od banału, to trzeba z tym banałem prowadzić pewną grę, traktować go jako tworzywo pozwalające na zachowanie pewnych elementów konwencji, ale równocześnie za pomocą cudzysłowu, metafory, paradoksu osiągnąć do niego odpowiedni dystans”.
Koncert zwieńczy wykonanie IV Symfonii c-moll Franza Schuberta. Chociaż dziewiętnastoletni wówczas kompozytor ukończył to dzieło w kwietniu 1816 roku, to jego prawykonanie odbyło dopiero w 1849 roku, ponad dwie dekady po śmierci twórcy. Nie wiemy, dlaczego zdecydował się on na dodanie do niego podtytułu „Tragiczna”. Być może postanowił tak ze względu na molową tonację, która na początku XIX wieku mogła nieść ze sobą pesymistyczne skojarzenia. I choć nie jest to dzieło całkowicie pozbawione melancholii, to współczesny słuchacz odbierze je jako pełne wdzięku i gracji