„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?”.
Czas na polski akcent w programie 52. Międzynarodowego Festiwalu Wratislavia Cantans. Tym razem usłyszymy jedno z zapomnianych dzieł Stanisława Moniuszki – niezwykłą kantatę Widma.
Stanisław Moniuszko oparł Widma na słynnych Mickiewiczowskich Dziadach cz. II. Już pierwsze dźwięki kantaty wprowadzają charakterystyczny dla tego dzieła tajemniczy nastrój. Kolejne przynoszą muzyczny obraz znanych z dramatu zjaw – dwojga dzieci lecących do mamy, widma złego pana atakowanego przez kruki i sowy oraz ducha pięknej Zosi.
Niemal zapomniana dziś kantata Widma Moniuszki to utwór, który już krótko po premierze cieszył się dużą popularnością. Dzień po pierwszym publicznym wykonaniu kompozycji w „Dzienniku Warszawskim” pisano, że: „Widma są tym w muzyce, czym Dziady w literaturze”. Oparta na II części Mickiewiczowskich Dziadów kantata to dzieło przepełnione muzyką ludową i wiernie oddające treść literackiego oryginału. Zrządzeniem losu przez lata było w cieniu nieco młodszej kompozycji Moniuszki – Strasznego dworu. Dziś Widma wracają do sal koncertowych, by zachwycać swym oryginalnym brzmieniem. Skąd wzięło się u Moniuszki zainteresowanie Dziadami? Niektórzy badacze sugerują, że nie tylko ze względu na fascynacje twórczością jednego z wieszczów. Ponoć kompozytor miał okazję wziąć udział w pogańskim rytuale zadusznym, a potem zapragnął go wiernie odtworzyć za pomocą muzyki.
Moniuszko nie był pierwszym kompozytorem, który czerpał inspirację z Dziadów. Uprzedził go niejaki Wojciech Sowiński – twórca, którego dzieła nie przetrwały jednak próby czasu. Stąd też to jednak Moniuszkę uznaje się za autora pierwszej udanej muzycznie interpretacji dzieła Mickiewicza. Później po Dziady sięgnęło jeszcze szesnastu polskich kompozytorów. Sam Moniuszko wracał do tekstu wielkiego polskiego romantyka również w innych kompozycjach, m.in. w Duettino i Pieśni pustelnika. Jednak klimat Mickiewiczowskiego dramatu najpełniej oddają Widma – utwór, którego prawykonanie kompozytor wspominał z dozą właściwego sobie humoru: „W chórze było osób czterdzieści. Śpiewaczkę miałem znakomitą. O barytonie jako o ryczywole zamilknąć wolę”.
Jak Passini odczyta Dziady i odniesie się do Moniuszkowskiej partytury? Wchodząc w przestrzeń NFM, tworzy ofensywny wobec niej teatr. Dostrzega pewną niezgodę, napięcie pomiędzy pięknem i dostojnością sali koncertowej, śpiewnością i słodyczą partytury a echami docierającej do nas wojny. Swój niepokój wyraża, wypełniając tę przestrzeń postapokaliptyczną aranżacją, postaciami przeniesionymi z obrazów Zdzisława Beksińskiego, formami scenicznymi Tadeusza Kantora oraz ekspresją znaną z płócien Andrzeja Wróblewskiego. Ruch aktora dopełnia dźwięki grane przez orkiestrę, ciało i gesty pojawiają się, tworząc niejako inny rodzaj muzyki. Teatr zachowuje się jak instrument wobec orkiestry i chóru, które wykonują kantatę Widma.Wrocławską Orkiestrę Barokową poprowadzi Andrzej Kosendiak, na scenie zobaczymy również tancerzy, szczudlarzy i aktorów, w tym studentów Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, Filia we Wrocławiu.
Nota reżyserska [Paweł Passini]
Widma Stanisława Moniuszki to próba umiejscowienia w kanonie muzycznego dziedzictwa Europy cząstki arcydramatu Adama Mickiewicza Dziady. Kompozytor poszukuje uniwersalnego muzycznego języka dla jednego z najbardziej hermetycznych tekstów naszej tradycji. Wybiera do tego celu II część, czyli „pełen guślarstwa obrzęd świętokradzki” – gusła odprawiane przez chłopstwo po kryjomu w przycmentarnej kaplicy. Mimo licznych skreśleń w tekście – powstaje wszak nowa forma sceniczna – Moniuszko decyduje się zawrzeć w partyturze uwagę autora: „DZIADY. Jest to nazwisko uroczystości obchodzonej dotąd między pospólstwem w wielu powiatach Litwy, Prus i Kurlandii, na pamiątkę dziadów, czyli w ogólności zmarłych przodków. Uroczystość ta początkiem swoim zasięga czasów pogańskich i zwała się niegdyś ucztą kozła, na której przewodniczył Koźlarz, Huslar, Guślarz, razem kapłan i poeta (gęślarz). (...) Dziady nasze mają to szczególnie, iż obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej, zwłaszcza iż dzień zaduszny przypada około czasu tej uroczystości. Pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojem i śpiewami przynosi ulgę duszom czyścowym.
Mickiewicz i Moniuszko poszukują w ludowym obrzędzie obcowania ze zmarłymi bijącego źródła duchowości. Równocześnie zdają się wskazywać na jego realność i celowość. Mówią: potrzebujemy rozmowy z naszymi zmarłymi, ponieważ – wbrew pozorom – to żywi wychodzą z tego obrzędu nakarmieni i pocieszeni. Dwoje zmarłych dzieci przylatuje, żeby powiedzieć swoim rodzicom, że w swoim krótkim życiu „nic gorzkiego nie zaznały”, że już prawie znajdują się w Raju i tylko ziarnko goryczy dzieli je od zbawienia. Zły Pan zjawia się, aby utwierdzić nas – jego ofiary – że za wszystkie zbrodnie zostanie wymierzona kara; może nie na „tym”, ale z całą pewnością na „tamtym” świecie. Wreszcie Dziewica, która ukazuje się w ciemności starej kaplicy, aby opowiedzieć historię swojej zagadkowej śmierci, życia, którego nie udało jej się przeżyć za życia, i łączącej je namiętnej tęsknoty, nie pozwalającej „ani wzbić się pod niebiosa, ani dotknąć ziemi”. I na koniec milczące Widmo, które wymyka się władzy Guślarza, które nie chce albo nie może odejść, które sprawia, że obrzęd musi odbyć się znów za rok.
Zadaliśmy sobie pytanie w ciemności własnej, osobistej, dzisiejszej – jakie widma mogłyby się nam ukazać. I przyszły do nas ofiary wojny, tej ostatniej w Syrii, ale i tych wcześniejszych, równie bestialskich i bezsensownych. Dlatego śpiewności moniuszkowskiej frazy przeciwstawiamy ostrość rozwibrowanego ludzkiego organizmu. W ekspresji ruchu, w post-apokaliptycznej estetyce, w ofierze, jaką na scenie aktor i tancerz składają z ciała – w nich poszukujemy kontrapunktu i dopełnienia. I stawiamy pytanie: czy jeszcze potrafimy uczestniczyć w obrzędzie, czy jesteśmy już tylko grupą zamaskowanych obserwatorów. Czy gotowi jesteśmy usłyszeć głosy naszych zmarłych?